Jak co roku późną jesienią wraca dyskusja o oponach. Wydatek 80 zł za wymianę opon to jest nad czym się zastanowić, szczególnie jak w rodzinie użytkuje się kilka samochodów.

Producenci opon, lobby wulkanizatorów prezentują zalety wymiany opon na zimowe, a wiosną na letnie. Nikt nawet nie wspomni o oponach wielosezonowych, których do wielu modeli aut próżno poszukiwać. Znakomita większość dostępnych w internecie filmów z testów pokazuje zalety opon zimowych, tylko w jakich warunkach? W najbardziej optymalnych dla nich, na śniegu. To tak jakby pokazywać walory humanisty względem matematyka pytając się szczegółowo o poszczególne dzieła literatury.


Warto zwrócić uwagę na to, że są kraje, w których opon letnich/zimowych się nie stosuje, czy też, że są modele samochodów standardowo wyposażanych w opony wielosezonowe, jak samochody terenowe 4x4, gdzie nikt o wymianie opon lato/zima nie wspomina.


Bo przecież to co u nas nazywa się oponą zimową jest w zasadzie oponą błotno-śniegową. Oponą, której bieżnik optymalizowany jest na szybkie odprowadzanie śniegu, błota i wody. W Polsce prawdziwej opony zimowej stosować nie wolno, bo oponami zimowymi tak naprawdę są opony z metalowymi bolcami rozbijającymi lód i te opony znacznie lepiej sprawują się na  ubitym śniegu i lodzie niż nasze opony zimowe. My w takich warunkach i tylko w terenach górskich stosujemy łańcuchy, które jak najbardziej zapewniają bezpieczeństwo a ubitym śniegu ale pozwalają na jazdę tylko z niskimi prędkościami. Dlatego trzeba pamiętać, że żadna opona śniegowa nie zapewni nam bezpieczeństwa na lodzie czy też ubitym śniegu, bo tam jest równie niepewna jak opona letnia.

Patrząc na osoby zajmujące się samochodowym sportem wyczynowym możemy zauważyć, że  oni używają wiele rodzajów opon optymalizowanych pod konkretne warunki. Inne opony są na suchy asfalt, inne na mokry, na drogi nie utwardzone a jeszcze inne na śnieg czy też na ubity śnieg albo lód. Opony, które stosuje kierowca amator to opony letnie, optymalizowane do jazdy po suchym ew. wilgotnym asfalcie (byle bez głębokich kałuż), opony wielosezonowe, przeznaczone do jazdy po asfalcie mokrym z możliwymi kałużami, czy też pokrytym niewielkiej grubości warstwą śniegu, gdy opona w trakcie hamowania dość szybko osiągnie styk z asfaltem – to opony typowo optymalizowane do jazdy po mieście, oraz tzw. „opony zimowe” przeznaczone do jazdy po świeżym lub też topiącym śniegu z błotem pośniegowym. I to właśnie powinien rozumieć każdy kierowca. Żadna opona nie zapewni ci bezpieczeństwa. I głupotą są buńczuczne stwierdzenia, założyłem opony zimowe i wszędzie dojechałem. Bo jeśli tak, to po co masz łańcuchy? Dlatego właśnie lobbing oponiarsko – wulkanizatorski jest tak groźny dla kierowców. Jeśli nie dostosujesz techniki jazdy do warunków pogodowych, żadna opona nie zapewni ci bezpieczeństwa. Starsi kierowcy pamiętają czasy, gdy jeździło się na jednych oponach zarówno latem jak i zimą i po prostu zmieniało się technikę jazdy, dostosowując ją do warunków panujących na drodze i jakoś masowo nie ginęliśmy.

Bo tak naprawdę, gdyby z oponami chodziło o nasze bezpieczeństwo należałoby stosować 3 rodzaje opon zmieniając je cztery razy do roku. Oponę letnią, 2 razy wiosną i jesienią oponę wielosezonową i zimą, śniegową. Można jednak do tego tematu podejść z innej strony, rozważyć jak będzie eksploatowany samochód. Samochód przeznaczony wyłącznie do jazdy w mieście, dojazdy do pracy, wyjazdy po zakupy i na urlop letni z powodzeniem może być wyposażany w opony wielosezonowe, wręcz można powiedzieć, że właśnie te opony zapewnią najwyższy poziom bezpieczeństwa, niż zestaw opon letnich/zimowych. Jednak jeżeli mieszkamy poza miastem, chcemy jechać w góry na narty, czy też samochód służy nam do pracy na terenie całej Polski nie wolno oszczędzać na wymianie opon i na posiadaniu 2 ich kompletów.

Jednak bez względu na wszystko, trzeba pamiętać, że to nie opony zapewniają bezpieczeństwo a technika jazdy i dostosowanie prędkości do warunków na drodze. Najlepsze opony nie zapewnią ci bezpieczeństwa, gdy podczas opadów śniegu będziesz chciał jechać jak latem w słoneczną pogodę. Odpowiednio dobrane opony jedynie zwiększają margines bezpieczeństwa, nigdy nie pozwalają jechać szybciej, niż pozwalają na to warunki atmosferyczne.

Wielu twierdzi, że opony zimowe zimą, pozwolą im na ostrzejszą jazdę, co jest zupełnym bezsensem bo ile może przyśpieszyć ostra jazda? Nie raz widzimy takiego kierowcę, co łamiąc przepisy wykonując karkołomne i niebezpieczne manewry ze zmianami pasów (ci kierowcy charakteryzują się tym, że wydają się posiadać najtańsze modele aut, w których oszczędności obejmują nawet  kierunkowskazy) i po jakimś czasie spotykamy go na tych samych światłach, tyle, że kilka samochodów przed nami? Kiedyś zrobiono test, dwóch kierowców wysłano w trasę ze Szczecina do Rzeszowa. Jeden miał jechać możliwie szybko, drugi jechać zgodnie z przepisami. Kierowcom, dla zapewnienia bezpieczeństwa wykonywano, co kilkaset kilometrów, badania psychotechniczne. Różnica czasu na tej trasie mieściła się w zakresie 2-3 godzin, przy czym pierwszy z kierowców zapłacił kilka mandatów (wtedy jeszcze punktów karnych nie było), a w końcowym odcinku nakazano mu jechać spokojnie, tak jak drugi kierowca, gdyż jego wyniki psychotechniczne wskazywały na zbyt wysokie niebezpieczeństwo spowodowania wypadku. Test ten wykazuje właśnie te złudne oszczędności, które chcemy osiągnąć narażając bezpieczeństwo swoje oraz pasażerów, którzy przecież nam zaufali.

Nie jest tajemnicą, że nasz parlament, partie w nim zasiadające działają pod presją lobbystów. Po cichu mówi się ile kosztuje ustawa. I nie jest to nasza specjalność, bo lobbing kształtuje przepisy w USA, w Unii Europejskiej, u nas patrzymy na to jako na korupcję. Ale taka „korupcja” panuje przy wszystkich ciałach ustawodawczych i nie twierdzę, że jest dobra. Kilka lat temu spieraliśmy się o idiotyczną ustawę nakazującą całoroczną jazdę na światłach, ustawę pisaną pod lobbystów z przemysłu żarówkowego. Dziś rozmawiamy o obowiązku zmiany opon, ustawę pisaną pod lobbystów przemysłu oponiarsko - wulkanizatorskiego. To oni nam malują obraz idioty, co na oponach letnich będzie zasuwał 150 km/h w opadach gęstych śniegu. U nas z kierowcami jest jak w Rosji z pilotami, co by się nie wydarzyło to i tak wypadek zawsze spowodowało niedostosowanie techniki jazdy/prędkości do warunków na drodze. Jakoś trudno doszukać się tam zapisu wypadek spowodował zły stan drogi, wypadek spowodowało złe oznakowanie, złe wyprofilowanie drogi. Przykład takiego oznakowania na zdjęciu 60/40/fotoradar na odległości kilkudziesięciu metrów.

Więc jeśli tak chcemy utrzymywać, to do „jasnej przeczystej” dajmy kierowcom decydować o tym kiedy włączyć światła, kiedy i czy zmieniać opony, czy na skrzyżowaniu można włączyć się do ruchu skręcając w prawo, czyli słynne zielone strzałki. 
fot. Zawisza Niebieski