Adam Hofman był jedną z niewielu "twarzy" PiS. Zwany „złotymi ustami prezesa”, pojawiający się w mediach przy każdej wpadce polityka partii opozycyjnej z krągłymi moralizatorskimi słowami, podczas gdy za progiem studia sam robił podobnie jak oni.

Był również jednym z filarów nie dającej PiS większych efektów, bo z jednej strony mobilizującej twardy elektorat tej partii ale z drugiej strony odpychający od niej ludzi umiarkowanych, polityki „win Tuska”. Nic dziwnego, że w pewnym momencie rozpoczęto próbę medialnego „ustrzelenia” Adama. Zaczęto po prostu rejestrować jego zachowania. Pierwszym efektem tej działalności było zarejestrowanie, jak po pijaku chwalił się kelnerkom wielkością swego przyrodzenia. Kolejną próbą było wręczenie „złotego nocnika” przyznanego za sikanie na trawnik starego miasta w Elblągu, co zarejestrował monitoring. Nocnik ten wręczono w czasie spotkania z niewielką grupką mieszkańców i dziennikarzy, jakie udało się zebrać kandydatowi PiS na burmistrza w Elblągu, oczywiście zamieniając cały wyjazd przywództwa PiS w porażkę. Ludzie nie zapamiętają słów prezesa, nawiasem mówiąc standardowy zestaw „kiełbas wyborczych” z jakimi występuje PiS, trzeba dać ludziom miejsca pracy, ochronę zdrowia, nowatorskim była tylko budowa fontann, a zapamiętają „złoty nocnik”. To powinno być już ogromnym ostrzeżeniem dla PiS i samego Hofmana. Powinni zauważyć, że to Adam będzie elementem, na którym opozycja bo nawet bardziej SLD niż PO postara się urwać kilka głosów PiS.

Czujność polityczna w PiS już dawno zanikła, prą do przodu z tymi samymi frazesami w przeświadczeniu, że to "siły zła" im przeszkadzają a społeczeństwo otumanione przez media nie będące pod kontrolą PiS ich wielkości nie pojmuje. Adam również wykazywał typowy syndrom przyspawania do koryta, tkwił w przeświadczeniu swojej boskości, to inni mają dostosowywać się do głoszonych przez niego praw moralnych, jego te prawa nie obowiązują. Elektorat PiS to „naród głupi, co wszystko kupi”, których czego by nie zrobił i tak jak zawsze da się zaślepić „winami Tuska” i decyduje się na przekręt finansowy związany z wyjazdem służbowym, który potraktował jak wycieczkę rodzinną, „olewając” jak trawnik w Elblągu to, po co oficjalnie i służbowo pojechał, do tuż przed samymi jakże ważnymi dla prezesa wyborami. Nie rozumie, że po tym jak sam rozpętał kampanię wskazującą niemoralność płacenia za obiady prywatne kartami służbowymi, społeczeństwo jest na takie elementy warżliwe.

Sprawa prawdopodobnie by się powiodła, gdyby pewni swej boskości "wycieczkowicze" nie urządzili sobie libacji na pokładzie samolotu wniesioną przez siebie wódka, a ich żony (wiadomo, kobietom alkohol szybciej uderza do głowy) nie postanowiły urządzić "bitwy o butelkę wódki" ze stewardesą, bo co tam może "służąca" przy żonie takiego wielkiego polityka. A to wszystko na kilkadziesiąt dni przed wyborami. To wręcz idealny przykład na to, że politycy PiS nie tylko stracili jakikolwiek kontakt z rzeczywistością, ale wręcz uważają się z nietykalnych. Lądowanie z tego piedestału było i pewnie będzie bardzo bolesne. Odcięcie od koryta pewnie jeszcze bardziej. Choć nawet, gdyby stało się najgorsze i tak czeka ciepła posadka w którejś korporacji, dla człowieka o takich możliwościach.

Wydaje się jednak, że panowie nadal nic nie pojmują. Usprawiedliwienia żenujące, znowu traktujące wyborców jak „naród głupi”, że oni te pieniądze zwrócili, że polecieli za własne pieniądze, mają notatki z posiedzeń. Wódkę, co wnieśli na pokład też pewnie za własne kupili. Chwała im za to, że tak nietrzeźwi nie byli, by nie wysłać tam jakiegoś „asystenta”. Złodziej, który odda „fanty” na dźwięk syren policyjnych nadal odpowiada za kradzież. Oni nadal nie pojmują, że ich zachowanie na pokładzie bije w wizerunek nie tylko ich, ale również całej partii i całej Polski.

Reakcja prezesa mogła być tylko jedna, wyglądająca raczej na chwytanie się brzytwy, ostre potępienie, głoszenie hasła, że panowie „sprzeniewierzyli się zasadom obowiązującym w PiS”. A co miał biedny powiedzieć, przecież tym wypadem posłowie zburzyli mozolnie budowany przez lata wizerunek PiS jako „jedynej uczciwej partii”. W tej partii powiedzmy sobie szczerze, uczciwym od pewnego czasu jest tylko prezes. Ale w której partii prezes nie jest "krystalicznie czystym człowiekiem"?

Posłów czeka teraz ocena sądu partyjnego i tu pojawia się kolejna ciekawostka pokazująca „wysokie morale PiS”. Ich czyny będzie oceniał kolega partyjny, który niedawno wsławił się na całą Polskę rajdem godnym Kubicy, po pijaku. wózkami golfowymi, który zakończył się niestety jak większość rajdów Kubicy, rozbiciem pojazdów. PiS ma jakieś szczęście do moralizatorów „po kilku głębszych”. Pamiętamy panią Kruk, co moralności uczyła całą Polskę ze szczególnym uwzględnieniem mediów, a potem w czasie pracy (obrad) zapadła na „chorobę Filipińską” i ledwie nogami poruszała a mową bełkotliwą się tłumaczyła.

Dziś prezes i PiS nie ma innej drogi, muszą potępić tych trzech posłów, inaczej popełnili by samobójstwo wyborcze. Hofmana już dawno należało schować na tylne siedzenie, jak zrobiono to z Macierewiczem, Pawłowicz i kilku innymi. Od dłuższego czasu jego pomysły przynosiły więcej szkody niż pożytku, jest na celowniku mediów, zaś sam nie potrafi zrozumieć, że polityk przed wyborami powinien być jak „żona cezara”. Nie raz dawał do zrozumienia, że dla niego wyborców można traktować jako „naród głupi”.

Co będzie, przyszłość pokaże. Jeśli jednak za jakiś czas wróci znowu na eksponowane stanowisko, będzie to wskazywało na jedno. Ma na prezesa „haka”, (jest w jakiś sposób prezesowi nieodzowny) na tyle silnego, że prezes musi tańczyć w takt muzyki, jaką mu Adam gra. Wiele na to wskazuje, że tak jest, ale czas pokaże.

prawa autorskie: jestem autorem tekstu, zdjęcie Piotr Drabik (CC) / Wikipedia