Przy tych wyborach PKW spisała się nam nieszczególnie. Z pewnością nie pozostawiła po sobie obrazu organu zaufania społecznego. Popatrzmy logicznie, gdzie popełniono błąd.

Wybory obsługuje nowy program i jako taki ma prawo wykazywać jakieś usterki, stare przysłowie informatyków mówi, nie ma programu bezbłędnego, czasem tylko są programy, w których błędu jeszcze nie znaleziono. Wiemy to choćby codziennie użytkując nasze komputery. Lecz bezwzględnie program tak ważny dla zapewnienia spokoju wyborców, że wybory odbyły się uczciwie powinien działać sprawnie i wiarygodnie.

 

Trochę swego życia spędziłem pisząc różne oprogramowanie, systemy związane z bazami danych i jak przeczytałem, co działo się podczas tworzenia tego systemu włosy mi na głowie stanęły. Panowie, tak nie można, to nie miało prawa zadziałać.

 
Jak powstaje cały system. Najpierw pisze się założenia, dzieli cały system na pewne bloki logiczne, obsługa wczytywania danych, obsługa sortowania i przetwarzania danych, obsługa wydruków. Następnie ustala się w jaki sposób bloki te mają przekazywać sobie dane i z tak gotowym założeniem do systemu rozdziela się prace poszczególnym informatykom lub zespołom, które odpowiedzialne są za pracę poszczególnych bloków. Po powstaniu bloków następuje ich scalenie i programiści przystępują do prac zapewniających prawidłowość współpracy bloków w każdym systemie. Gdy już ci zakończą pracę przystępuje się do szkolenia osób, które będą obsługiwały dany program, prowadzi się mozolne testowanie na zasadzie, "czy małpa jest w stanie rozłożyć system, czy też jest on wystarczjąco głupoto - odporny. Z całym szacunkiem dla użytkowników oprogramowania, ale z punktu widzenia bezpieczeństwa oprogramowania użytkownika należy traktować jak małpę co bezmyślnie klepie w klawiaturę. Do jednej z najczęściej wypowiadanych kwestii informatyka należy „aby wydrukować dokument, trzeba włączyć drukarkę”. Kochani użytkownicy są naprawdę nieobliczalni i system musi być na to odporny.

 
Do tego jeszcze należy spodziewać się problemów na styku różnych systemów, choćby przy przekazywaniu danych między jednostkami organizacyjnymi. Tak  mniej więcej, wygląda sam proces powstawania systemu informatycznego.

 
I teraz przyjrzyjmy się radosnej twórczości osób odpowiedzialnych za ten system. Przetarg rozpisano na rok przed wyborami. Zgłosiły się dwie firmy, które jednak wykazały błędy w samych założeniach. Przetarg odwołano. Poprawa tych błędów zajęła urzędnikom tyle czasu, że ponownie ogłoszenie przetargu nastąpiło na ok. pół roku przed wyborami, Do przetargu stanęła tylko jedna firma, druga się wycofała. Czy rozsądnie? Z wizerunkowego punktu widzenia tak, ale z biznesowego już nie. Jak powiedział przewodniczący komisji wyborczej, prace nad systemem będą trwały, użyty będzie system, za który komisja  za który już komisja zapłaciła. Zapadnie decyzja, czy prace będzie kontynuował dotychczasowy  wykonawca czy też nie. Nikt nie wchodzi w cudze procedury, każdy informatyk ma swoje nawyki, czy sposoby pisania. Błędem byłaby zmiana wykonawcy, szczególnie, że jak widzimy wina jego nie jest tak duża.

Na wszelkie prace związane z wykonaniem, wykonawca miał 3 miesiące. Powiedzmy sobie szczerze, w tym czasie nawet uwzględniając wysokie kwalifikacje informatyków nie można tego było zrobić dobrze. To, że system padł na poziomie wydruków jest również oczywistym dla każdego, co takie systemy pisał. Wydruki przygotowuje się na końcu i są one najmniej przetestowanym ogniwem w momencie startu. Przy tak napiętym harmonogramie programiści musieli pracować dniami i nocami. To niestety sprzyja błędom, które w systemie tworzonym przez wiele osób mnożą się.

 
Co więcej słyszę tłumaczenie takiego urzędnika za to odpowiedzialnego, że przecież wykonawca miał całe 10 dni na testowanie? Na testowanie takiego systemu10 dni? Przecież poza samym usuwaniem błędów wchodzi w to nauka obsługi przez ludzi nie będących zawodowymi programistami. Widzieliśmy ile czasu zajęło programistom usunięcie błędu, który wyszedł w czasie pracy systemu. A takich błędów w nowym systemie są dziesiątki, czy setki. Takie poprawianie to przerwa w testowaniu. A przecież ci ludzie na pewno pracowali z całym zaangażowaniem nie licząc godzin czy swego zmęczenia. Samo to stwierdzenie mieli 10 dni na testowanie pokazuje, że osoba ta nie ma pojęcia o tym o czym mówi.

 
Bezsprzecznie zawinili tu urzędnicy i handlowcy firmy wykonującej oprogramowanie. Nie wiem, jakie względy zadziałały, może chęć ochrony "pupci" urzędników, którzy zawalili sprawę na całej linii, może chęć przejęcia znacznie większego zlecenia na całe oprogramowanie, ale po prostu musiał by się zdarzyć cud, ale cuda to specjalność polityków, nie systemów komputerowych.

 
Podobnież kiedyś można było latać na drzwiach, czy dywanach, ale systemy informatyczne na to już dziś nie pozwalają. Na taki system rok to było mało, a chciano go zrobić przez 3 miesiące?

Oczywiście, efekt takiego podwazenia wiarygodności PKW jest do przewidzenia. Różnej maści zwolennicy teorii spiskowych będą opowiadali o fałszowaniu wyborów, bo gdyby nie fałszowanie, to PIS wygrał by z wynikiem 120% a może i wyższym. A tu po prostu zadziałała zwykła niefrasobliwość urzędnicza granicząca z głupotą, którzy poszli zgodnie z zasadą "jakoś to tam będzie". I wyszła nam „Jakoś”, nie „Jakość".

A tak nawiasem mówiąc, czy tak przetestowany system na pewno dobrze liczy głosy? Ale myślę, że jeżeli NIK zajmie się tą sprawą, to akurat ten wątek dokładnie sprawdzą.

prawa autorskie: Jestem autorem tekstu i zdjęcia