Osoby postawione na carskim tronie na Kremlu zaczynając popełniać coraz bardziej spektakularne błędy w swych działaniach coraz bardziej przypominając aktorów groteski a nie polityków.

Jak już wiele razy pisałem, ta wojna jest wielowarstwową. Tu nie tylko liczą się zdobycze terytorialne, działania militarne, ale również prestiż kraju, prestiż armii a także nowoczesność dostępność i możliwości uzupełniania zużywanego uzbrojenia, środków walki, środków dowodzenia, najnowszych rozwiązań wojskowych dla prowadzenia działań militarnych.

Dziś określenie „operacja wojskowa” jest symbolem totalnej porażki służb wywiadowczych Rosji. Nie rozpoznali nastrojów, nie rozpoznali sił, jakie im może przeciwstawić Ukraina. Szybka „wycieczka” zwana „operacją wojskową” do Kijowa, by tam osadzić swoją „marionetkę” okazała się kompletną klapą okupioną znacznymi stratami w ludziach i w sprzęcie.

Bezsprzecznym jest, że Rosja zlekceważyła przeciwnika, nie rozpoznała właściwie nastrojów na terenach zamieszkałych przez rosyjskojęzycznych Ukraińców, nie rozpoznała przygotowań armii Ukrainy, umów o wsparciu Ukrainy przez państwa NATO w wiedzę, w uzbrojenie i zamiast kwiatów z rąk dzieci, których oczekiwali dostali piekło, które im już przed napaścią wojska Ukrainy zapowiadały. Wtedy wydawało się, że to buńczuczne przechwałki, w stylu „nie oddamy ani guzika”. Dziś wiemy, że to się sprawdziło.

Jak domek z kart runęła propagandowa wizja obrony nękanych przez „bojówki nazistowsko-banderowskie” rosyjskojęzycznych mieszkańców Ukrainy. Ukraińcy dali im wyraźny sygnał, my waszej pomocy nie potrzebujemy, a separatyści to nie całą Ukraina. Za co Ukraina poniosła ogromne straty w dorobku materialnym pokoleń rosyjskojęzycznych terenów Ukrainy, w obrońcach, często ludziach znaczących w kulturze, sporcie. Dziś zarówno tereny samozwańczych republik, jak i tereny z nimi graniczące, gdzie armie Rosji i Ukrainy tańczą swój koszmarny kontredans, to tereny, gdzie będą potrzebne ogromne środki, by przywrócić stan choćby sprzed napaści Rosji na te Ukrainę.

 

Czekali na nich tyle lat. 

Rosja ma duże problemy z uzasadnieniem swojej inwazji na Ukrainę. Stąd jednym z nurtów propagandy jest podtrzymywanie tezy o tym, że przybyli tam z pomocą nękanym przez Ukraińców rodakom.

Tam od roku 2014 trwała tląca się wojna między wspieranymi przez Rosję siłami separatystów a wojskiem Ukrainy. W trakcie tzw. Majdanu doszło do przewrotu na Ukrainie, który z pewnością nie mógł się podobać Rosji i rosyjsko nastawionym separatystom. Jednak o ile co do roku 2014 można twierdzić, że nowa władza na Ukrainie była samozwańczą, wynikiem przewrotu, o tyle, po ostatnich wyborach Żełeński jest prawowicie wybranym prezydentem Ukrainy, który znacząco pokonał kandydata popieranego przez Moskwę. To do zwalczania sił zbrojnych separatystów wspieranych przez Rosję, a nie jak pragnie wmówić rosyjska propaganda, rosyjskojęzycznej ludności samozwańczych republik Ukraina wysyłała różne oddziały. Gdyby chodziło tylko o ludność, to oddziały ukraińskie spacyfikowałyby te tereny w kilka tygodni. Drugą stroną konfliktu byli nie mieszkańcy a oddziały separatystów, wspierane mniej lub bardziej jawnie przez Rosję, tak jak dziś wojska Ukrainy przez NATO. Ale przy tym ginęli postronni ludzie. Żadna ze stron nie mogła uzyskać przewagi, stąd ludność cywilna oczekiwała iż pojawi się siła, która konflikt wygasi. I wtedy z pewnością była znacząca grupa osób, którzy oczekiwali, że tą siłą będzie Rosja. Dziś jednak trudno uwierzyć, że widząc zniszczenia miast, zniszczenia dorobku pokoleń mieszkających tam ludzi z rozrzewnieniem tam na Rosjan czekają, szczególnie, że nadal Rosja nie jest w stanie zapewnić im bezpieczeństwa.

Po fiasku marszu na Kijów Rosja postanowiła zrealizować inny cel. Zająć tereny samozwańczych republik i uzyskać lądowe połączenie z Krymem. Cel wydawał się dość łatwym, tyle, że te działania i opór armii Ukrainy prowadziły do zniszczenia dorobku pokoleń, tych, których w swojej propagandzie Rosja miał bronić. Szczególnie, że działania armii Rosji były nad podziw nieudolne, jeśli chcielibyśmy uznać tę armię za drugą armię świata. Front wielokrotnie przetaczał się przez te same wioski. Zastosowanie przez Ukraińców nowoczesnej broni rozpoznawczo uderzeniowej, jak drony, (których Rosja mimo, że się chwaliła posiadaniem fabryki po prostu nie ma i dziś rozpaczliwie poszukuje dostawców z Turcji, Iranu) powodowało, iż żołnierze Rosji chronili się przy domostwach, w sadach, co zwiększało straty ludności cywilnej tych rejonów. Stąd dziś z pewnością żaden z mieszkających tam ludzi nie będzie się wypowiadał, „tak na was czekaliśmy”, bo nikt nie czeka na śmierć, zniszczenia i pożogę swojej małej ojczyzny.  

Dziś wybrańcy służb na Kremlu, wszakże korzenie Putina oraz jego stronnicy na Kremlu, tkwią w służbach KGB, poza umiarkowanymi zdobyczami terytorialnymi ponoszą wiele upokorzeń. Putin nie raz stosował metodę dyplomatyczną, dającą przeciwnej stronie do zrozumienia, kto tu panem sytuacji, kto petentem. Na Putina czekała Królowa Anglii, czekali papieże, czekał i prezydent Turcji, dziś Putin czekał przed kamerami na prezydenta Turcji i nie wycofał się, przełkną tę „żabę” udał, że nic nie było. Jedyną jego reakcją wynikającą z frustracji, jak twierdzą niektórzy zachodni eksperci, był atak rakietowy na port w Odessie. Bo trudno inaczej odbierać atak, który mógł zniweczyć dopiero co wynegocjowane przez Putina ustalenia w sprawie otwarcia portów Ukrainy nad Morzem Czarnym.

Upokorzeniem dla Rosji było również spotkanie Ministrów Spraw Zagranicznych z którego zignorowany Ławrow wracał jak nie pyszny przed czasem.

A Rosja, jej służby nie lubią upokorzeń, wystarczy popatrzeć co stało się z tymi dowódcami, którzy byli odpowiedzialni za złe rozpoznanie sytuacji przed podjęciem decyzji o napaści na Ukrainę. Ale to były płotki, konsekwencje mogą ponieść również wyżej postawieni, wystarczy wspomnieć losy Chruszczowa po jego nieudanej akcji na Kubie. O tym wszystkim zadecyduje układ frakcji w służbach rządzących na Kremlu, ale o tym niewiele wiemy. Stąd i nerwówka, stąd często idiotyczne wystąpienia, jak Miedwiediewa z mapką na której Rosja m.in. z Polską dokonuje rozbioru Ukrainy zostawiając jej tylko skrawek ziemi wokół Kijowa. Czy były premier, prezydent Rosji, powinien brać udział w takiej komedii?

Dziś Ławrow, twierdzi, że wszystkie cele „operacji specjalnej” zostaną zrealizowane, tylko nie wiadomo jakie są te cele. Bo im się po każdej większej porażce zmieniają. Również środowiska rusofilskie modlą się codziennie, by przestała być to „operacja specjalna” ośmieszania Rosji. Tylko, że bogowie bolszewików, jakoś tych modłów wysłuchać nie chcą.

„Поживем, увидим” jak mawiają nasi Moskiewscy przyjaciele.