Nigdy nie namawiałem nikogo do podjęcia takiej lub innej decyzji w sprawie jego zdrowia. Nigdy też podjęcie jakiejś decyzji nie nazwę głupotą.

Ale przecież nawet jak podejmujemy decyzję o kupnie np. samochodu czytamy o różnych modelach, porównujemy je, ich cechy z naszymi potrzebami, zasięgamy wiedzę u różnych osób, którym ufamy, szukamy specjalistów, a jeśli „specjalista” plecie dyrdymały odrzucamy go a nie powielamy jego zdania. Ale w końcu sami podejmujemy decyzję ten i tylko ten.

Czy w sprawie naszego zdrowia nie powinniśmy postępować tak samo?

Sprawa Covid 19 zaskoczyła nas, nie mieliśmy wiedzy, sprawa była silnie naświetlana medialnie, szokowano nas halami pełnymi trumien z ciałami zmarłych na Covid 19, szokowano cierpieniem jakie towarzyszyły ostatnim dniom umierających. A przy tym wiedzy nie mieliśmy. Była to zjadliwsza wersja grypy, z którą już się przez pokolenia zaprzyjaźniliśmy, czy też coś nowego. Początkowo nie było żadnej alternatywy , mogliśmy liczyć na to, że nie zachorujemy, mogliśmy liczyć, że nasz organizm zwalczy chorobę a nawet środków zaradczych nie było. W aptekach straszyły tabliczki, maseczek brak, środków dezynfekcyjnych też. Idealna pożywka dla oszustów z parciem na szkło. 

 

I pojawiali się tacy, opowiadali nam o grafenie co go w szczepionkach w wysokich stężeniach znaleźli, o nanorouterach, co miały się uaktywnić i przejąć kontrolę nad jakimiś funkcjami organizmu, szczepionka miała modyfikować nasz kod DNA, który potomkom przekażemy, o różnych stworach, które znaleźli badając ponownie próbki nieprawidłowo przechowywanych szczepionek. Za nimi podążyli głosiciele ich rewelacji powielający bezkrytycznie bezsprzeczne głupoty.   

 

Ale przecież funkcjonuje w naszym języku powiedzenie, że w Polsce mamy najwięcej lekarzy i nauczycieli, bo każdy udziela porad medycznych i każdy uczy drugiego. 

 

Weźmy przykłady z zupełnie innych dziedzin życia. Co roku w prasie pojawia się konkurs na „biologiczną bzdurę roku” wypowiedzianą przez celebrytę. Podajmy tu kilka przykładów, Jarosław Kaczyński twierdzi iż niska dzietność polskich rodzin wynika z faktu iż młode kobiety zamiast rodzić piją alkohol zaś one popadają w nałóg po dwóch latach, podczas gdy mężczyznom potrzeba znacznie więcej czasu. Ewa Kopacz twierdziła iż z baku nowoczesnej broni ludzie za pomocą kamieni polowali na dinozaury, Bożena Dykiel w leczeniu depresji zalecała cudowne okulary. Magda Gessler w profilaktyce COVID-19 zalecała spożywanie cebuli. Itd. itp.

 

Antyszczepionkowcy twierdzą, że szczepionki typu mRNA to eksperyment medyczny. I tak i nie. Dziś opracowywanie nowych leków opiera się na ogromnych bazach informacji o różnych substancjach i o oddziaływaniu ich na organizmy ludzkie. Stąd stawiając jakiś problem medyczny na jaki szukamy lekarstwa firmy farmaceutyczne mają od razu dużą liczbę sprawdzonych substancji mogących pomóc w leczeniu. Ale z drugiej strony każde przyjęcie nowego leku jest swego rodzaju eksperymentem medycznym. Jeśli weźmiemy ulotkę do jakiegokolwiek leku mamy na niej listę działań ubocznych o różnym stopniu zagrożenia im lek silniejszy tym silniejsze mogą być skutki uboczne. Każdy z nas ma inny organizm i u jednego mogą pojawić się takie, u drugiego inne skutki uboczne. Jakiś czas temu wykryto u mnie nadciśnienie, ot coś z czym boryka się znacząca część populacji, dostałem leki i ciśnienie wróciło do normy, ale pojawił się kaszel z którym nikt nie mógł sobie poradzić, a dla tłumacza w czasie tłumaczenia kabinowego kaszel jest dość krępującym objawem. Dopiero po wielu próbach kardiolog powiedział, że jedna z substancji w lekach może u mnie powodować taki objaw. Ile razy słyszymy że ktoś zmarł, bo zjadł np. śladową ilość orzeszków, innej substancji, ugryzła go pszczoła itd. itp. 

Szczepionki, antybiotyki to dobrodziejstwo ludzkości, uratowały życie milionów osób czy to penicylina na frontach I wojny światowej, czy to szczepionki na choroby prowadzące do kalectwa, albo na wściekliznę... Biorąc taką szczepionkę możemy zakładać, że znajdziemy się w jakiejś śladowej populacji, dla której ta substancja może być szkodliwa a nawet śmiertelna. I decyzja o przyjęciu tej substancji stanie się dla nas tragiczną decyzją. Przy każdej procedurze medycznej musimy rozważyć potencjalne korzyści i potencjalne szkody podjęcia decyzji o poddaniu się niej. 

 

Ja jestem wrogiem nadmiernego przyjmowania leków, antybiotyku nie przyjmowałem od wielu lat, bo zawsze szukam łagodniejszych leków, nigdy nie przyjąłem szczepionki na grypę, gdyż wielokrotnie chorowałem na różne odmiany tej choroby i zawsze mój organizm sobie z tym radził, ale na choroby z innych kultur bakretyjnych (afrykańskich, azjatyckich) bez wahania przyjmowałem.

W przypadku covid-19, chorobie która nas podzieliła, jak każdy w nas w bliższej i dalszej rodzinie mam zażartych obrońców szczepionek i antyszczepionkowców. Tak się zdarzyło, że równolegle z bliską mi genetycznie osobą, bo jesteśmy dziećmi rodzeństwa, różnica wieku niecały rok, przechodziliśmy covid-19. Ja będąc już w zasadzie po okresie ochrony szczepienia, które przyjąłem (druga dawka maj, choroba koniec stycznia następnego roku) chorobę przeszedłem łagodnie, Ot dwa dni złego samopoczucia, podczas gdy antyszczepionkowo nastawiony członek mojej rodziny otarł się o śmierć. Ale dziś szacując informacje, kolejnych dawek nie przyjmuję mimo, że czeka mnie zabieg szpitalny i już się pytano, czy zaszczepiłem się, czy przyjmą mnie na podstawie testu. Wybrałem test.

 Ile razy czytam banialuki o tym, co to tam w szczepionkach ma nie być, przychodzi mi na myśl historia techniki kolejowej z XIX w. Wtedy kolej zgodnie z gminną wieścią miała powodować iż kury nie będą się nieść, krowy dawać mleka. Czy daleko od tego odeszliśmy?

Tak więc każdy z nas dorosłych powinien ocenić swój stan zdrowia, medyczną przeszłość i podjąć osobistą decyzję zakładając, że może być ona nawet tragicznie błędna. Nie należy patrzeć, że wśród ogromnej populacji danego społeczeństwa, są kraje, gdzie dwie dawki przyjęło ponad 80% populacji i masowego wymierania, prognozowanego przez antyszczepionkowców, nie zauważamy znajdą się znane medialnie osoby,  u kórych można podejrzewać śmierć na skutek szkodliwych oddziaływań szczepionki. Propaganda strachu jest szeroko stosowaną obecnie metodą wpływania na społeczeństwa, czyż ze względu na rezygnację z rosyjskiego gazu nie mieliśmy teraz marznąć w naszych domach? Trzeba szukać rzetelnej informacji a nie powielać rewelacji idiotów z parciem na szkło, którzy nie raz legitymują się tytułami profesorów nieistniejących lub wątpliwych nauk medycznych wydawanymi przez wątpliwej sławy instytucje pseudonaukowe jak np. naturoterapia. Należy patrzeć w jakim procencie dany lek uratował życie a w jakim życie to odebrał. Należy zadać sobie pytanie, czy dana akcja uświadamiająca jest efektem kampanii mającej na celu sprzedanie jakiegoś tam nowego produktu medycznego, a w jakim nie.

 

Czy popyt na szczepionki na covid19 to efekt kampanii reklamowej polegającej na zastraszaniu?

Ja składam pewne fakty. Kilka lat temu, gdy ministrem zdrowia była Ewa Kopacz była akcja „państwa zakupują szczepionki na grypę i masowo szczepią obywateli”. Ewa Kopacz odrzuciła tę ofertę, choć w innych krajach miała miejsce akcja analogiczna jak ze szczepionkami na covid-19. W Polsce też były naciski, choćby ówczesny rzecznik praw obywatelskich Kochanowski chciał wytoczyć państwu proces za swoją grypę. Inny rząd tworzony przez inne partie podjął decyzję masowego szczepienia na covid, przy okazji dopuszczając się masowych przekrętów, jak samolot pełen nie atestowanych maseczek, respiratory od handlarza bronią a później decyzją sejmu zwolniono ministrów od odpowiedzialności. To też jest jakaś poszlaka.

Dlatego nie jest głupim ani ten co się zaszczepił, ani ten co się nie szczepił. Każdy podjął jakąś tam decyzję i nie raz przegrał umierając na covid-19, czy też na poszczepionkowe skutki uboczne. Pytanie tylko, czy zwycięzców, czy przegranych w starciu z wirusem po jednej i drugiej stronie było więcej czy też mniej.