Drogie "single" nie poznacie życia, póki swej teściowej nie poznacie.

Ja popełniłbym grzech gdybym o mojej złe słowo powiedział. Wielu życzę takiej jak moja, a znamy się dobrze ponad 30 lat, więc już jakieś doświadczenie zebrałem.

Ileż to spraw pomogła mi załatwić? Wspomnę taką, z początku małżeństwa. Żona zapadła na anginę, przestała mówić, a że mama mieszkała niedaleko szybko była, by sprawdzić, czy córce się krzywda nie dzieje. No i dostałem listę leków, które mam z apteki przynieść. Nie dyskutowałem, instynkt samozachowawczy to pozytywna cecha.

 

Poszedłem do apteki a tam zza okienka usłyszałem, że "ten lek to tylko na receptę".

Na to ja, „Żona zaniemówiła, dla mnie to radość przynajmniej w domu cisza, no ale przyszła teściowa i kazała ten lek kupić, czy skaże mnie pani na powrót do domu bez tego leku”. Nie wiecie jak szybko znalazło się opakowanie bez recepty?

 

Czyż możemy nie kochać naszych teściowych. Nie jeden raz w życiu dowcipem o teściowej kłody rzucane pod nogi pokonywałem. Nie ma wdzięczniejszego obiektu dla rozładowującego atmosferę dowcipu jak teściowa. I nawet dzisiejsze teściowe się z tego śmieją wspominając swoją "mamusię".