Ten polski polityk skończył nieciekawie, trzymał się kurczowo władzy, by podpisać umowę z UE. Później jego partia spadła do rangi walczących o wejście do sejmu

Putin też kiepsko kończy. Jego decyzje doprowadziły do wymordowania ludności, którą obiecywał bronić. zniszczenia ich miast, domów, zakładów pracy, szkół, infrastruktury.

Prawda, że przy dużej dawce propagandy można "zdobycze Rosji" przedstawić społeczeństwu, którego umysły prano od dzieciństwa „wielkością narodu”, jako sukces, bo przecież „włączyli” do Rosji najbogatsze tereny Ukrainy, mają lądowy dostęp do Krymu, tylko jakim kosztem? Ukraina z pewnością straciła, jakby na to nie patrzeć jest po stronie tych, co stracili a nie zyskali. Gdy w czasach ZSRR ustalano granice USRR, dbano o to, by była to republika samowystarczalna. Krym zaś dołączono ze względu na położenie geograficzne. Donbas i jego bogactwa naturalne są niezbędne Ukrainie, by była krajem równomiernie się rozwijającym a nie krajem rolniczym, o urodzajnych glebach. Dziś Ukraina to straciła.

Armia Rosji po okresie „batów” jakie odbierała między sierpniem a grudniem 2022 nie jest w stanie się podnieść. Ciężar walk i pewne sukcesy na froncie w okresie między jesienną a wiosenną rasputicą należy przypisać najemnikom a nie armii Szojgu. Prawdą jest, jak stwierdził jeden z komentatorów na Neon, iż armia Rosji dostarcza amunicję, sprzęt. Ale przecież najemnik oferuje swoje życie, swoje doświadczenie wojskowe ale nie broń, nie amunicję. Nie zapłacisz żołdu, najemnik pójdzie gdzie indziej i gdzie indziej poszuka zaległego żołdu. Takie są realia od czasów, gdy najemnicy się narodzili, zamek w Malborku Polska przejęła, nie dlatego, że go zdobyła a dlatego, że zakon Krzyżacki nie był w stanie wypłacić żołdu.
 
Junta na Kremlu, o korzeniach z KGB, poszukuje broni, amunicji, tak jak prezydent Ukrainy na świecie. Tyle, że lista krajów popierających Rosję dziś krótka. A jeśli zawęzisz ją do krajów będących w stanie dostarczyć znaczące ilości broni i amunicji to policzysz je na palcach jednej ręki.
 
Wojna ta wykazała, jak bardzo przestarzała jest armia Rosji w stosunku do rozwiązań NATO. Koncepcja prowadzenia walki dowódców wyszkolonych przez dowódców z czasów ZSRR jest koncepcją z rozwiązaniami pamiętającymi czasy Stalina i II wojny światowej. Uderzenie pięścią pancerną, i nawałnicą broni artyleryjskiej jak za Stalina katiuszami, masą ludzi nie licząc się ze stratami to dziś rozwiązanie trącące myszką. Żołnierz idący do walki pod strachem zginie, ale nie będzie wartościową siłą, co wykazuje choćby fakt, iż sukcesy na froncie uzyskują najemnicy a nie regularna armia Rosji. Drogie i o niewielkiej skuteczności to rozwiązani. Cena czołgu, jednostki pływającej jest wielokrotnie wyższa od ceny drona kamikaze, rakiety krótkiego zasięgu.

Dziś dronami, szpiegowskimi, satelitarnymi systemami szpiegowskimi ustala się pozycję celu, a potem precyzyjnym uderzeniem jednym, dwoma może trzema dronami kamikaze, rakietami cel się niszczy, uszkadza wyłączając z walki na dłuższy czas. Tak wygląda dzisiejsza wojna, a nie zmasowane uderzenia. Zniszczenie krążownika Moskwa propaganda tłumaczy, że wybrali się jak na wycieczkę. No cóż, to efekt koncepcji „operacji specjalnej” gdzie wojska rosyjskie miały wybrać się na wycieczkę do Kijowa po wstążki i róże wręczane przez dzieci. Uwierzyli we własną propagandę i baty za to otrzymali. Jak wytłumaczą fakt iż nie są w stanie obronić własnego lotnictwa strategicznego na lotniskach bliższych frontu niż 500-600 km? Mały dron kamikaze sterowany przez niewielki oddział dywersyjny uszkadza na lotnisku na Białorusi samolot szpiegowski A-50. Dziś rosyjska propaganda drwi, że już dawno Rosji zabrakło broni a nadal walczy. Tak, Rosji zabrakło broni na walkę, zgodnie z zasadami zmasowanego uderzenia, wzorem z czasów Stalina, zaś wprowadzania nowych koncepcji  i środków na nią patrząc na „frontowe sukcesy” nie widać.

Jak więc kończy, przynajmniej dziś Putin? Kończy państwem, co utraciło lukratywne rynki zbytu na swe surowce, państwem o armii, którą trudno nazwać II armią świata, armią która wykazała się dalekimi od nowoczesnych standardów uzbrojeniem, koncepcjami prowadzenia walki, państwem, co z mocarstwa dyktującego warunki innym stało się petentem u drzwi nielicznej listy krajów z jakimi łączy go zasada „wróg mojego wroga, jest moim przyjacielem”. Chińczyk poklepie Putina po plecach, powie kilka miłych słów, póki Putin sprzedaje mu surówce po mocno zaniżonych cenach. Przestanie sprzedawać? Chińczyk przestanie klepać po plecach. Dziś trudno nazywać Rosję, USA pierwszym, drugim mocarstwem świata. Dziś już kto inny rozdaje karty. A żołnierze giną na froncie. Bo dziś Ukraina nie może podpisać rozejmu z granicami wyznaczonymi po linii frontu. To spowodowałoby iż Ukraina stałaby się zacofanym krajem rolniczym o niewielkich możliwościach rozwoju i budowy przemysłu. Można oczywiście budować nowoczesny kraj kupując surowce, jak robi to Japonia, budować potęgę na rynkach elektroniki, ściągając na weekendy specjalistów z Japonii, jak to zrobiła Korea Płd. ale dziś gdy znacznie silniejsze kraje Europy „klękają” przed nowoczesnymi rozwiązaniami IT azjatyckich tygrysów wydaje się to utopią. Bo zachodni względem naszych granic biznesmeni posłali do Chin, Indii maszyny, by ci pracowali za miskę ryżu. Ci się nauczyli i dziś Brytyjczyk pracuje w fabryce, której właścicielem jest Hindus, zaś Chińczyk ma w kieszeni Amerykanina. „Вот сюрприз” jak by powiedział nasz „przyjaciel Moskal”.