Choć propaganda rosyjska zapiera się iż nie znamy celów jakie stawiano armii Rosji przy napaści na Ukrainę, to jednak nikt myślący tego nie kupuje.

Cel był prosty, idziemy na Kijów, przejmujemy władzę, odbywamy defiladę zwycięstwa, a dzieci i „umęczeni Ukraińcy” witają nas kwiatami i białymi wstążeczkami. Życie zweryfikowało te marzenia. Nie było wstążeczek, nie było defilady, był za to ogień, pod którym „defiladowe natarcie” nakryło się nogami. Pozostały czołgi, pozostały w nich defiladowe mundury, pozostał „gruz 2000” do wywiezienia. Część z tych czołgów pozostawiono z prozaicznej przyczyny, logistyka nie zapewniła paliwa na powrót, bo przecież czołgi miały się zatankować w Kijowie.

 

Rosja zmieniła plany, wrócili na kierunki, gdzie już wojnę z Ukrainą prowadzili od roku 2014, wspierając separatystów. Tu poszło znacznie łatwiej, bo panowanie Ukrainy nad terenami samozwańczych republik było raczej iluzoryczne. Rosja po tym kierunku wbija się daleko w tereny Ukrainy. Ukraina w odwrocie, propaganda ukraińska walczy „babcinymi słoikami, którymi strąca lotnictwo rosyjskie, jest „duch Ukrainy”, co na konsoli gier niszczy samoloty rosyjskie. Była Wyspa Węży, co dla obu armii okazała się nie do utrzymania.  Aż nadszedł sierpień 2022. Wsparte sprzętem i szkoleniami ze strony NATO wojska Ukrainy przystąpiły do kontrofensywy, propaganda rosyjska początkowo głosiła klęskę Ukrainy a okazało się, że Rosjanie raz po raz „zajmowali z góry zaplanowane stanowiska” zawsze wstecz. Pogoń zakończyła się na Dnieprze, gdzie w popłochu Rosjanie wycofali się na prawy brzeg rzeki budując tam okopu. Front powrócił na granice samozwańczych republik. Ukraina odbiła połowę terenów, jakie Rosja zajęła w ofensywie wiosennej. Tak po krótce można opisać wydarzenia na froncie na Ukrainie w roku 2022. Od tego czasu trwa śmiertelny kontredans między obu armiami, którego celem jest wyniszczenie przeciwnika, a pośrednim rzeczywiste wymordowanie, wysiedlenie rosyjskojęzycznych Ukraińców, zniszczenie dorobku pokoleń tak, by nie był wiadomo, czy warto tam wracać? Wiadomo, że odbudowa potrwa co najmniej jedno pokolenie, zaś kto poniesie jej koszty? Tego tak naprawdę nie wiadomo.

 

Jednak wojna to nie tylko zmagania na froncie, to również wojna w propagandzie, wojna podczas politycznych spotkań ministrów, wojna w gospodarce. Ukraina jest bankrutem, tu nie ma wątpliwości. Zatrzymanie dostaw/darowizn sprzętu spowoduje niezwłoczną klęskę jej armii. I o tym marzą propagandziści Rosji, oraz „Władimir Krwaworuki”, którego dziś pozycja jest nieciekawa.

Ale straty Rosji też są ogromne, stąd głoszenie jakiegokolwiek sukcesu Rosji jest głoszeniem „pyrrusowego zwycięstwa”.

 

Bo co uzyskał „krwaworuki” przez rok konfliktu Rosji z Ukrainą wspieraną przez NATO?

 

Miał bronić rosyjskojęzycznej ludności wschodniej Ukrainy. Konflikt doprowadził do wymordowania, wysiedlenia, czy to w emigracji na zachód, czy też do Rosji ludności terenów związanych z walkami. Zniszczył infrastrukturę, miasta, szkoły, na tych terenach. tak wygląda ta obrona w wykonaniu „krwaworukiego”.

Czy Ukraina ma prawo bronić swojej suwerenności? Póki jest choć jeden, co chce walczyć o ukraińskość tych ziem, póty ma to prawo. Nie raz propaganda rosyjska liczyła na wzbudzenie niechęci obywateli krajów Europy Zachodniej. A to z braku gazu rosyjskiego mieliśmy zamarzać w domach, a to mieliśmy mieć problemy transportowe z braku benzyny. W każdej tej sprawie wyszło jej jak „Putinowi na Ukrainie”: Rosja straszy, a to użyje broni atomowej, nie użyje, bo świat, w tym rosyjscy sojusznicy na to nie pozwolą. A to ogłasza iż samozwancze republiki to część Rosji. Świat obiega śmiech, bo dziś mamy iż walki trwają na ziemiach Rosji, a Rosja nie może na to nic poradzić. Świat historyków powiedział Putinowi, siadaj na oślej ławce i ucz się, jak Putin tłumaczył iż Ukraina to 1000-letnie ziemie Rosji.

 

W kabaretowych występieniach o palmę pierwszeństwa walczy Miedwiediew, gdy staje na tle mapy pokazującej podział Ukrainy między Polskę i Rosję. Były premier, prezydent Rosji winien rozsądniejsze tezy stawiać. Jeśli Polska będzie chciała coś ugrać na Ukrainie, to metodami gospodarczymi a nie jak Rosja, wdając się w poniżającą wojnę.

 

Atak na Ukrainę miał przywrócić strefę buforową krajów zależnych od Kremla między granicami Rosji a granicami państw należących do NATO, które po „pierestrojce” zbliżyło się do granic Rosji (Litwa, Łotwa, Estonia, Polska). Efektem działań podjętych przez Putina jest przedłużenie granic NATO o granice między Rosją a Finlandią. Co mógł na to „rosyjski niedźwiedź”? Pomruczeć z niezadowoleniem? Zresztą nie długo to robił, by ukryć ten fakt przed własnym społeczeństwem.

 

Rosja miała lukratywne rynki zbytu na swoje surowce energetyczne. Lukratywne, bo do krajów bogatych. Dziś państwa te zorganizowały dla siebie alternatywne dostawy (mieliśmy umierać z zimna, tej zimy, bo gazu rosyjskiego nie było) Umieraliśmy? Przeorganizowaliśmy rynek dostawców, z pewnością płacimy drożej, ale to już droga nie do zatrzymania. Trzeba tylko poszukać alternatywnych metod dostawy. Rosja też przeorganizowała swój zbyt do krajów Azji, tyle, że z konieczności po mocno zaniżonych cenach.

 

Armia rosyjska w świecie została ośmieszona, bo jak nie śmiać się z wywiadu, który uwierzył we własną propagandę? Po klęsce, za jaką można nazwać jesień 2022 armia rosyjska odbudowywała się nie mogąc podjąć żadnych znaczących działań. Praktycznie znaczące obciążenia wynikające z prowadzenia działań zimą przejęli najemcy od Wagnera. Armia rosyjska odbudowała się, szkoląc nowych rekrutów. Można to przedstawiać jako planowe Dziś zdziesiątkowani wycofani z frontu będą się odbudowywali, tyle, że czy będą mogli to uczynić. Analitycy zachodni wskazują na konflikt między Prigożynem, który poczuł ambicje polityczne i Szojgu, zazdrosnego o sukcesy najemników. Widocznym obrazem tego konfliktu miałoby być nierównomierne zaopatrzenie oddziałów najemników w amunicję, o czym mówiono zimą.

 

Również analitycy zachodni wskazują iż w trakcie tych działań zdziesiątkowane zostały oddziały wojsk specjalnych wykorzystywane nie do żądań do jakich zostały stworzone a jako żołnierz frontowy. Tu czas szkolenia żołnierza wynosi ok. 4 lat.

 

Rosyjski sprzęt, koncepcje dowodzenia, wsparcie wspomagania zarządzania polem walki przypominają czasy II wojny światowej. Żadna armia nie traci tylu dowódców, co armia Rosji, a wyszkolenie dowódcy trwa  znacznie dłużej niż wyszkolenie komandosa. Zmasowane ataki dronami i rakietami, by zniszczyć wybrane cele infrastruktury to nic innego jak koncepcja „damskiego boksera” co stara się uprzykrzyć życie ludności cywilnej w połączeniu z strategią „katiuszy”. Dzisiejsze walki w miastach, jak Buchłedar znowu korzystają z koncepcji „katiuszy” uderzenia artyleryjskie pozostawiające tylko spaloną ziemię a potem atak. Korzyści z zastosowania tej koncepcji co najmniej dyskusyjne. Buchłedar nadal nie zdobyty, ale powrot byłych mieszkańców miasta wątpliwy, bo jeśli zaczynać nowe życie od zera, czy nie lepiej postawić domu w bezpieczniejszym miejscu?

 

Rosja z pozycji kraju przywódcy spadła do pozycji petenta. Dziś lista krajów, sojuszników Rosji jest dość krótka i nie budowana na zasadzie przywództwa Rosji a zasadzie, wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Chiny dziś klepiące Putina po plecach, do czego tak pieje propaganda rosyjska nie robią tego, by dać Rosji jakąś przywódczą rolę, a na zasadzie, póki będziesz zapewniał tanie surowce, my będziemy markowali przyjaźń, ale jeśli byś chciał coś wymuszać to… sorry „Moskiewski Misiu”.

 

Kończąc te wywody warto zerknąć na dzisiejszy front. Na wszystkich frontach stagnacja, wymiana artyleryjska, ataki punktowe. W Bachmut, tu trudno podać wiarygodne informacje. Ale z dostępnych mi danych Ukraińcy odbili kilka ulic, przejęli kontrolę nad stacją kolejową, zaś linię frontu wyznacza nasyp kolejowy. Trwają walki pozycyjne na wyczerpanie. Rosjanie starają się przejąc kontrolę nad południową drogą zaopatrzenia miasta. 
Na innych frontach wymiana artyleryjska i punktowe ataki, szybko zawracane przez opór wojsk przeciwnika.

Oczywiście powód stagnacji frontu leży dziś w rękach „generała rasputnica”. NATOwski sprzęt kołowy ugrzązł w ukraińskich błotach, lepiej radzi sobie postradziecki sprzęt gąsienicowy, ale i tak Rosja nie jest w stanie wyprowadzić kontrnatarcia, by wykorzystać tę przewagę. O jakiejkolwiek kontrofensywie ukraińskiej, o jakiej trąbiono od dłuższego czasu na razie nie ma co marzyć.

 

Patrząc jednak na zachowanie Putina. Jego przemawianie do narodu z klatki ze szkła pancernego, jego wizyty w cerkwi, z okazji świąt prawosławnych wcześniej, by jego obraz telewizja nałożyła obraz ludzi modlących się. Odwiedziedziny frontu kończące się wiele kilometrów od frontu mowią wyraźnie, że zarówno Putin jak i Szojgu się boją. Ale przecież nie boją się komandosów amerykańskich, bo zamordowanie prezydenta Rosji przez oddziały specjalne USA skończyłyby się potężnymi reperkusjami. „Bohaterzy schronu” boją się własnych rodaków, tych, których kolegów posłali na śmierć na Ukrainę.